O mnie

Publikacje

21 czerwca 2025

Co chcesz zrobić ze swoim życiem?

Mam wrażenie, że większość ludzi nie potrafi sobie na to odpowiedzieć. Prędzej zracjonalizują potrzebę pytania, próbując sobie wmówić inne priorytety. Tylko co jest od tego ważniejsze? Kiedy mijam ludzi na ulicy lubię się im przyglądać i zastanawiać jak wygląda ich życie. Czy są szczęśliwi, czy zajmują się tym czym chcą, jak sobie radzą z codziennymi wyzwaniami i czy jest coś, co chcieliby zmienić?. A jeśli tak, to co konkretnie?

 

Może mówię na wyrost, ale wydaje mi się, że ludzie dookoła cierpią. Raczej nie chcą tego pokazywać innym, ale to można wyczuć. Nie mam się za medium, próbuję zaobserwować postawę, zachowanie i słowa jeśli to możliwe. Na tej podstawie snuje swoje domysły. To nie tylko kwestia tego, że coraz rzadziej widzę uśmiechnięte twarze. Kojarzy mi się to z frustracją i bezradnością. Z brakiem poczucia sensu i celu. Bez motywacji czy nawet pomysłu na siebie. Pisałem kiedyś o bezdomności jako skrajnym przykładzie braku poczucia sensu w życiu. Nie musi to dotyczyć każdego, ale wydaje się być całkiem ”osiągalnym” stanem. Trochu jakbyśmy żyli na granicy normalnego funkcjonowania i przepaści. To, że dzisiaj wszystko jest z wierzchu okej wcale nie znaczy, że tak będzie zawsze. Mało mamy przykładów ludzi z problemami mentalnymi? Czy tak dużo brakuje żeby pod wpływem ciągłego stresu spowodowanego pracą w końcu nie wytrzymać i się poddać? Przecież widać po sklepowych półkach, że alkohol przesiąkł naszą rzeczywistość. Nawet jeśli ty nie pijesz, to jest duża szansa, że pije ktoś kogo znasz. Z kim masz do czynienia. A to oznacza, że jego picie może i wpływa w jakiś sposób na ciebie. Na wasze relacje. To przecież część twojego życia. Każdy element układanki zwanej egzystencją ma na nas większy lub mniejszy wpływ.

Uzależnienia to tylko jakiś wycinek możliwych zakłóceń funkcjonowania, które prowadzą do problemów mentalnych. Wspomniane wcześniej relacje z innymi i patologie z tym związane. Niektórzy żyją w toksycznych związkach, rodzinach czy relacjach zawodowych. Albo zadają się prywatnie z ludźmi dysfunkcyjnymi. To też na nas działa, czy tego chcesz czy nie. Nie można zrzucić winy na drugą stronę i zamieść problem pod dywan. Dokąd to prowadzi? Być może na końcu do wspomnianej bezdomności. To niewykluczone, nikt chyba nie zaplanował że wyląduje na ulicy? To skłania do myślenia, że to było mniej lub bardziej nieoczekiwane. A za tym z kolei nieograniczona liczba potencjalnych przyczyn.

 

Boli mnie dzisiaj widok bezdomnych, choć jako małolat o wielu z nich myślałem jedynie w kategoriach żuli czy ćpunów. Zwykłych przegranych, niezaradnych i nie ogarniających swoich spraw. Moje podejście zmieniło się w momencie, kiedy sam na parę dni wylądowałem na ulicy i spałem pod gołym niebem w parku. Prawie 900 kilometrów od domu. To była moja decyzja żeby zwiać, miałem 21 lat. Równie dobrze ktoś mógłby powiedzieć, że skoro byłem dorosły to moja sprawa. Jasne, chodzi jednak o to, że wystarczył brak zgody na oczekiwania w domu, żeby zdecydować się na taki skrajny ruch. Bez pomysłu co będzie jutro czy nawet za parę godzin. Nie raz też słyszałem jak ktoś mówi, że ma wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłby tym jak jest i poszedł w nieznane. Łagodnie rzecz ujmując. Wiem, że bezdomność jest skrajnym przykładem. Ale co oznacza tzw. normalne funkcjonowanie i co jest pomiędzy nim a wspomnianym spaniem na ulicy? Domyślam się, że wiele bezradności oraz mniejszych i większych problemów. Pytanie czy właśnie w taki sposób chcemy przejść przez życie? Walcząc o przetrwanie?

 

Zajmowałem się różnymi usługami dla ludzi, dostarczałem paczki, zakupy czy jedzenie. Wizytowałem domy w celu zbadania jakości wody. Przewoziłem jako taksówka na lotniska czy też prowadziłem sesje coachingu. Miałem więc trochu okazji przyjrzeć się innym i porozmawiać. Bardzo dużo osób próbuje zrekompensować sobie trudy codzienności kolejnymi zakupami lub wycieczkami. Wydaje im się, że to w jakiś sposób polepszy jakość ich życia. Tylko, że kolejna kupiona rzecz szybko spowszechnieje, do tego kiedyś się też zużyje. Wakacje chociażby na końcu świata, w najpiękniejszych miejscach, też nie będą trwały wiecznie. Tu uwaga, możliwe że widziałeś ”mistrzów” rozwoju osobistego pokazujących, że mieszkanie i pracowanie zdalnie z każdego zakątka świata jest szczytem spełnienia. Sprzedają taki kicz tysiącom zdesperowanych potrzebą uwolnienia od obecnej sytuacji ludzi. Nie twierdzę, że to słabe pracować skąd się chce. Problem w tym, że taki obraz się idealizuje, a większość chociażby rodziców raczej nie mogłaby sobie na to pozwolić. Z prostego powodu posyłania dzieci do szkoły. Poza tym gdziekolwiek byś nie mieszkał, zarabiać nadal trzeba. Czy pracując w sposób jaki cię męczy, ale z Majorki, naprawdę zmieniłby wszystko? Mieszkam od niedawna w nadmorskim mieście, ale dopóki nie wybiorę się na plażę czysto dla odpoczynku, to nic mi z tego faktu, że to tylko 8 minut jazdy autem. Nawet gdyby mój dom był przy samym wybrzeżu, samo spoglądanie z okna na niekończący się błękit nie zmieniłoby faktu, że muszę zrobić swoje żeby się utrzymać. Czy więc to, w jaki sposób pracujesz nie ma znaczenia? Chwytanie pierwszego lepszego pomysłu, od takich sprzedawców marzeń nie wydaje się najlepszym rozwiązaniem.

 

 

Filozofia / Flow Codzienności

 

Skoro więc wymarzenie sobie wygodnego życia z mediów społecznościowych nie, to co jest warte uwagi? Chcę ci opowiedzieć o pewnym modelu, nad którym ostatnio pracuję. Nazwałem go Filozofią Codzienności. Podstawowym założeniem jest wypracowanie indywidualnego stylu życia, w którym każdego dnia masz czas na wszystko, co dla ciebie ważne. A oprócz tego jesteś obecny i świadomy tego co robisz. Nie na pół gwizdka, nie pomiędzy różnymi innymi czynnościami. Nie promuję multitaskingu, bo według mnie nie ma sensu. Kiedy pracujesz, to powinno być numerem jeden dla twojej uwagi. Kiedy spędzasz czas z rodziną, nic poza tym nie odciąga cię. Rozmowa z żoną jest czasem dla was, bez dzielenia z telefonem. Z jednej strony to wydaje się bardzo proste, żadna tam filozofia. Choć według mnie wcale nie takie proste do wykonania, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzebę zanurzenia się w konkretnej czynności. A w dzisiejszych czasach skupienie uwagi przez dłuższy czas często graniczy z cudem. Dbają o to marketingowcy, sprzedawcy i wielkie koncerny, którym jedynie zależy żeby uzależnić klientów od zakupów bądź korzystania z jakichś usług. Media manipulują światopoglądem i wciąż wymyślają nowości byle utrzymać odbiorców. Złodzieje czasu, którego nigdy nie odzyskasz. Czy nie będziesz żałował za jakiś czas, że poświęciłeś czas jedynie na konsumpcję?

 

Podam jako przykład moją pierwszą listę tego, co dla mnie ważne. Zadałem sobie pytanie: Czy nie będę żałował tego dnia, jeśli:

- nie spędzę czasu na zabawie z dziećmi (widzę jak szybko rosną i nie chcę tego ominąć ani stracić z nimi dobrego kontaktu)

- nie porozmawiam z żoną, o tym jak się dzisiaj czuje, jak układają się jej sprawy (pracuje na własną rękę z domu, to dla niej bardzo ważne), jakie ma plany na dzisiaj i co robimy wieczorem jak wrócę z pracy

- nie napiszę choćby kilku słów do książki, którą chcę wydać

(właśnie o Filozofii / Flow Codzienności - jeszcze nie zdecydowałem o tytule)

- nie zarobię na utrzymanie (pracuję obecnie na samozatrudnieniu, dostarczam jedzenie i zakupy używając aplikacji ubera, więc od tego, ile czasu na to poświęcę zależy ile zarobię)

- nie przeczytam chociażby kilku kartek książki, bo uwielbiam chłonąć wiedzę i odkrywać nowe perspektywy w taki właśnie sposób

- nie zadbam o ruch (jeżdżę autem parę godzin dziennie, poza tym miałem żylaki na nogach, które operacyjnie usunąłem 2 lata temu) poza tym zawsze warto się poruszać dla zdrowia samego w sobie

 

Koncepcja Filozofii / Flow Codzienności dopiero się narodziła w mojej głowie. Czas na wszystko, co ważne to jedynie pierwsza z zasad, które sobie zapisałem. Jestem bardzo ciekawy, co ty myślisz na temat takiego podejścia. Jeśli masz ochotę to podziel się opinią w komentarzu, chętnie też podejmę mini dyskusję 🙂